AGATA KOMOROWSKA - Międzysercowa

 

Wiersze Agaty Komorowskiej miałem okazję poznać już przed rokiem, kiedy do kożuchowskiego ośrodka napływało wiele prac poetyckich z różnych miejscowości naszego województwa. Natychmiast zwróciły moją uwagę, zdecydowanie wyróżniając się na tle pozostałych. Proponowałem nanieść pewne poprawki językowe i warsztatowe, które autorka zastosowała. I oto mamy zbiorek 35 wierszy niezwykle delikatnych, wrażliwych i sugestywnych, ale też dygresyjnych i dyskursywnych.
Komorowska „rzeźbi w słowie”, dużo pracuje nad warstwą tekstową, czasem wręcz bawi się komunikatem, tworząc neologizmy ze zbitek słownych, typu: „międzysercowa” jak w wierszu tytułowym, czy „chwilopylnie”. Bowiem poezja jej jawi się właśnie jako „chwilopylna”, efemeryczna, incydentalna, niczym feria, flesz, refleks światła. Jej zapiski poetyckie są rejestratorami chwil, ulotności czasu, emocji, uczuć, przekazują impulsy, wrażenia i zdarzenia, opisują wreszcie lapidarne sytuacje, mikroscenki rozgrywające się bądź to w interakcjach społecznych bądź w uczuciowych kontaktach partnerskich lub też wynikające z samotnej, duchowej kontemplacji. Komunikat językowy pełni zatem rolę sondy i zarazem sejsmografu stanów afektywnych, duchowych, świadomościowych podmiotu. Przekaz liryczny z jednej strony spełnia więc rolę katalizatora silnych napięć młodej, poznającej świat i doświadczającej życia poetki, z drugiej zaś stanowi kronikarski rejestr jej spontanicznych, emocjonalnych doznań:
uczucia do wzięcia
więc bierzesz
niby dobrowolnie
oddaję w nich
całą siebie
ekshibicjonizm duszy
ale taki
nienaturalny
 
W innym wierszu podmiot wypowiada się w podobnym tonie:
próbowałam
zdefiniować
chwilę
 
przygwoździło ją
wybicie godziny
 
czas minął
game over
 
Komorowska opisuje niemal natychmiast to, co rozgrywa się w jej sercu, duszy, umyśle. Przy tym czyni to niezwykle dokładnie, akrybicznie, a zarazem otwarcie, lekko, wysublimowanie i niezafałszowanie. Jest do bólu przekonywująca i autentyczna, zwłaszcza poprzez wnikliwość, subiektywizm i oryginalność przekazu, w którym widać i swadę, przekorę, a niekiedy cynizm, bunt i pogardę, wynikające z postawy kontestacyjnej, niepogodzenia się młodej autorki z zastaną rzeczywistością. Jednak mamy tu do czynienia więcej z ewokacją aniżeli z chęcią epatowania, prowokowania czy szokowania czytelnika. Komorowska lubi jednak zaskakiwać; bawi się w ten sposób z adresatem, igra z wypowiedzią poetycką, co świadczy o dużej wrażliwości i inteligencji autorki, jej poczuciu humoru, bystrości obserwacji i umiejętnościach warsztatowych, zwłaszcza błyskotliwości w operowaniu słowem:
(…) chowam się w szafie
tak
dla przyzwoitości
 
może uduszę się
nadmiarem wolności
 
(…) a potem cicho westchnęłam kiedy
tynk odpadł.
 
serce do remontu.
 
Wiersze Komorowskiej, jak wspomniałem, mają charakter lakonicznych dygresji poetyckich, są zapisami urywkowych zdarzeń, migawek życia, ułamkowych sytuacji rozgrywających się „tu i teraz” konkretnie uwarunkowanymi. Dlatego też mają charakter  poetyckich miniatur, pełnych ekstrawaganckich reminiscencji i osobistych, czy nawet dydaktyczno-mentorskich wynurzeń:
twoje słowa
w moich kieszeniach
szwy rozrywają
(…)
 
Dobrze.
Odejdź.
Znajdę sobie inne powietrze.
 
czy w wierszu „Pomyłka”, ukazującym brak uczucia miłości:          
Międzysercowa:
- Poproszę z Miłością.
- Nie ma takiego numeru.
 
lub wyrażające też suicydalne myśli podmiotu lirycznego, jego egzystencjalne rozterki oraz poczucie zwątpienia i alienacji:
Nie zgubię się.
Stojąc nad przepaścią
nie można pomylić drogi.
 
Komorowska jawi się w swoich tekstach jako osoba obdarzona temperamentem, nietuzinkowym intelektem i ciekawą osobowością. Widać u niej skłonności pregnantne, choć w utworach nie sili się na agrawację czy hiperbolizację opisu. Ma doskonałe poczucie taktu, a zarazem świadomość przemijalności, kruchości czasu, niepowtarzalności sytuacji. Właśnie z poezji stworzyła antidotum na ową niedoskonałość natury i ułomność homo sapiens, uczyniła anestetyczne panaceum na nieuchwytność chwili, poetyckie remedium zakotwiczone w imponderabiliach. Wiersze mają być tymi bursztynami zatrzymującymi czas, kadrami zapisującymi ulotność zdarzeń, slajdami utrwalającymi drobiny życia, opary pragnień, porywy serca. W liryce Komorowskiej znajdujemy nie tylko autobiograficzne notatki ze szczególnych wydarzeń, które odcisnęły trwałe piętno w pamięci poetki, ale mamy też utwory zbliżone gatunkowo do erotyków, choć trudno expressis verbis określić je tym mianem:
wczoraj po deszczu
urodziłam miłość
tak po prostu
chwilopylnie
szybko
żebyś nie zauważył
jak bardzo
mi zależy
 
Jednakże pragnienie poczucia więzi, bliskości, oddania się ukochanej osobie w wierszach Komorowskiej jest wyczuwalne podskórnie, a momentami toksycznie wręcz nabrzmiewa, gotuje się i kipi… Ale często w scenach finalnych wierszy podmiot stygnie, ulega spetryfikowaniu, katalepsji lub przebudza się z niemożliwych do spełnienia pragnień czy nierealnych oczekiwań i próbuje uwolnić się z węzłów konfabulacji, własnych mrzonek, płonnych nadziei, traumatycznych wizji:
przygwoździłam mój cień
do ściany twojego pokoju
(…)
 
tylko chcę byś był
zawsze przy mnie
jak ten do którego się modlę
 
samotnie
wstrzymuje czas
łyżeczką od herbaty
 
Znajdujemy tu też utwory niezwykle subtelne, pełne łagodności i czułości, w których namiętność wyrażona jest zaiste jako muśnięcie jedwabiu, ledwie słyszalny szept, delikatny zefir…
gdybym mogła
nauczyć się
kochać cię szeptem
oddychałabym
na głos
 
W innym miejscu odnajdziemy typową dla jej wieku skłonność do buntu i braku akceptacji na zastaną rzeczywistość, choć i tutaj wypowiedzianą specyficznie, w formie niezwykle łagodnej, gdzie prezentuje postawę bliższą pogodzenia czy nawet rezygnacji, aniżeli wojowniczy zamiar dokonania przewartościowań:
krzyczę i tupię nogami
zasłaniam uszy dłońmi
własny krzyk
śni mi się po nocach
(…)
 
zapraszam cię na jutro
 
dziś jeszcze trochę jestem
antyspołeczna
 
W innym wierszu znajdziemy postawę obojętności, indyferentyzmu, zniechęcenia i idiosynkrazji wobec ukochanej osoby:
odwrócona plecami
udaję
że mnie nie obchodzisz
jak zawsze
 
Lub też poznajemy zachowanie, które poniekąd zbliża podmiot do ataraksji prezentowanej tak w życiu, jak i w filozofii przez starożytnych stoików:
dochodzę do siebie
w martwym punkcie
niezmiennym
 
zapuszczam korzenie
 
(…)
zostanie mi przeszczep
mózgu w miejsce serca
 
Agata Komorowska bardzo zwięźle operuje słowem, przy tym potrafi być dość oszczędna w korzystaniu z zasobu leksykalnego, aby przekazać własne uczucia, spostrzeżenia, idee… To duża zaleta, gdyż autorka jest precyzyjna w artykułowaniu swoich wizji i uczuć. Przy tym świadomie nie nadużywa środków stylistycznych, i – jak widać – udaje się to jej znakomicie. Zatem rzadko odnajdziemy w jej tekstach metafory, epitety, porównania, częściej zaś peryfrazy, antynomie, paradoksy lub po prostu celowe zabiegi włączania do języka poetyckiego kolokwializmów czy też trywializmów. Działania te mają charakter subsydialny, zbliżają komunikat do mowy potocznej, świadomie zamieniają go w anakolut, lecz strofy zamykające utwory mają w zamyśle poetki zaskakiwać, absorbować, pochłaniać konceptualnie, często też mają być po prostu ambiwalentne, rudymentarne, niedopowiedziane, pozostawiając czytelnikowi miejsce na własną analizę i interpretację.
Sądzę, że w Komorowskiej drzemie niebywały talent nie tylko świetnej obserwatorki i komentatorki zdarzeń, ale przede wszystkim poetki intelektualnej, potrafiącej niebanalnie myśleć i sprawnie posługiwać się warsztatem poetyckim. Wróżę jej wiele sukcesów na niwie literackiej pod warunkiem, że będzie konsekwentna w twórczym dążeniu do celu i starczy jej chęci w realizowaniu swojego artystycznego potencjału.