KAZIMIERZ WYSOCKI - Moje wierszenie

 

Kazimierz Wysocki jest czołową postacią lubuskiego środowiska plastycznego. W swym przebogatym dorobku malarskim zajmuje się uprawianiem wielu technik plastycznych, od rysunku satyrycznego, ilustracji i grafiki, na akwarelach i obrazach olejnych skończywszy. Teraz do jego twórczości doszła jeszcze jedna pasja – liryka; obok tworzenia pędzlem, „opisywania wzrokiem”, udowodnił, że potrafi także stwarza świat poetycki, malować rzeczywistość słowem. Jego debiutancki tom wierszy pod przewrotnym tytułem „Moje wierszenie” jest dowodem ujawniania się kolejnego talentu Wysockiego.
Zielonogórski plastyk poszedł więc śladem innego wybitnego malarza i grafika Ziemi Lubuskiej lat 60. i 70. – Klemensa Felchnerowskiego (1928-1980), który choć za życia nie ogłaszał drukiem swoich utworów piśmienniczych, okazało się, że zajmował się również uprawianiem poezji. Po śmierci Klema zebrano jego rękopisy i wydano okazały tom jego wierszy pt. „Śpiewnik malarza” (1989).
Wysocki jest zatem drugim w dziejach lubuskiego środowiska artystycznego twórcą, który umiejętnie porusza się w obu dziedzinach sztuki – plastycznej i literackiej. Z tą jednakże różnicą w porównaniu z Felchnerowskim, że swoje liryki ujawnia za życia.
Zbiorek „Moje wierszenie” to głównie utwory osobiste, intymne, o tematyce miłosnej, niekiedy zdarzają się też śmiałe erotyki, dość pikantne i odważne. Ale są tu również pomieszczone wiersze bardzo refleksyjne, smutne, cierpkie, bardzo przejmujące i pesymistyczne, będące świadectwem głębokiego, twórczego bólu i przeżywania świata w sposób artystowski. Wydają się by one próbą rozliczenia z samym sobą, swoją drogą twórczą, własną sztuką i dokonaniami. Stanowią podsumowanie życia artysty, są retrospekcją jego losu, intymnym obrazem emocji i uniesień, ukazują wędrówkę po zakamarkach jego delikatnego wnętrzna; są autodemonstracją strumienia świadomości, swoistą spowiedzią duszy i rachunkiem sumienia człowieka wrażliwego na piękno, cierpienie i egzystencjalną bojaźń w stylu filozofa Sorena Kierkegaarda. Niepokoje i rozterki twórcze zawarte w wierszach Wysockiego porówna można z jednej strony ze znaną pasją tworzenia Michała Anioła, udręką i ekstazą van Gogha, z drugiej zaś często w sarkastyczny sposób pobrzmiewa w nich odwołanie do maksym starożytnych i średniowiecznych myślicieli – „non omnis moriar aegi monumentum aere perenius”, „homo sum – humani nil a me alienum puto” czy „vanitas vanitatum et omnia vanitas”.
W utworze „Chandra” przedstawiającym rzeczywistość w czarnych, niemal żałobnych tonacjach widzimy świat upadku człowieka-artysty i kres jego ludzkiego exodusu, dodajmy, kończącego się na śmietniku cywilizacji, pełnym walących się puszek, śmierdzących odpadków, swądu spalenizny, po którym buszują bezdomni pijacy i bezpańskie psy:
Tu
grób mój będzie
gdzie splunie pijak (…)
Tu
pamięć o mnie
rozwieje dym
ze spalonych odpadków
 
Poczucie egzystencjalnej i artystycznej pustki, absurd istnienia, strach przed śmiercią, samotnością i opuszczeniem, somatyczny i psychiczny upadek jednostki, rozpad osobowości  i lęki podświadomości wyraźne są także w wielu utworach o tematyce miłosnej czy nawet erotykach. Wszechobecna miłość, rozstanie z ukochaną, oczekiwanie na spełnienie uczuć, wszechogarniająca niemoc twórcza, paraliż artystyczny, strach przed niespełnieniem i wypaleniem przeplatają się ze sobą i wzajemnie asymilują. Tak dzieje się między innymi w liryku „Samotna noc”, w którym podmiot mówi wprost:
samotna noc
jest jak studnia głęboka
z której tylko
chłód i smutek wyziera (…)
i rodzi się
strach
przed wiecznością bez świtu
 
Świat wypełniony pozytywnymi emocjami, miłością, odwzajemnieniem uczuć sprzyja feerii tworzenia, malowania, opisywania wrażeń, nazywania rzeczy i patrzenia na nie przez pryzmat szczęścia; ale brak doznań, odejście ukochanej osoby, twórczy marazm stanowi zaprzeczenie tego świata, jest drugą, ciemniejszą stroną ludzkiego bytowania:
Szczęście jest chwilą
Która trwa
Przez jedno mgnienie
Może dwa…
(„Chwila”)
 
Podobny motyw tematyczny odnajdujemy w wierszu, gdzie podmiot trwa w notorycznym zagrożeniu, obawia się utraty celowości ziemskiego bytowania, a życie jawi się jemu jako niebezpieczny czas stale czyhających pułapek. W tej wizji beznadziejności upatruje swoją szansę ocalenia jedynie w drugim człowieku, w jego miłości:
Życie
na skraju przepaści
życie
w ciągłym zagrożeniu
Życie – zdaje się
bez sensu
chociaż uporczywie
trzymasz się
spróchniałego pnia nadziei
szansy dojrzenia
wyciągniętej ku tobie ręki
(X X X)
 
W innym, nostalgicznie dekadenckim, wręcz apokaliptycznym, będącym niejako artystycznym i życiowym requiem utworze rapsodycznym podmiot liryczny sugestywnie i dobitnie wyznaje:
I stało się…
Umarłem…
Już mnie nie ma…
Odeszłaś po cichu (…)
Spalcie moje ciało
A popiół
Rozsypcie na drodze
Którą już nigdy
Nie podążę do ciebie…
 
W wierszach na wskroś prywatnych, intymnych, egzystencjalnych pobrzmiewa często wspomniana wcześniej kierkegaarderowska nuta melancholii i zadumy, pełna obaw o przyszłość, o sens bytu, pełna lęków przed zagubieniem tego, co w życiu najważniejsze, co jest jego esencją, jestestwem, a więc miłością, a raczej strach przed jej utratą lub brakiem:
A jednak
boję się…
Tak strasznie się boję
tego dnia
kiedy przyjdziesz i powiesz
wiesz? kochałam cię
naprawdę kochałam
i wszystko stanie się
czasem przeszłym
 
Malarz podobnie jak poeta jest koneserem piękna, zwłaszcza uroku kobiecego ciała. W erotyku „Pragniesz” Wysocki daje namiastkę swoich pożądań i ekstatycznych wizji miłosnego zbliżenia, które wytrawnie, detalicznie, drobiazgowo wręcz maluje słowami, nazywa, stwarza nie pędzlem lecz słowami:
ten cudowny kształt
twarzy
rozwichrzonych włosów
pulsujących piersi
rozkosznie zwieńczonych ud
i rozbieganych dłoni
mieć ją przy sobie
z przodu
i z tyłu
i dookoła
tuż przy sercu
i zna tylko jedno słowo
kocham…
 
Autor tomu „Moje wierszenie” pokazuje zatem całe spektrum swoich możliwości lirycznych, udowadnia, że doskonale wyczuwa puls słowa pisanego, metaforykę, konstrukcję napięć, budowania atmosfery grozy, perfekcyjnie porusza się w sztafażu poetyckiego obrazowania, potrafi opisywać własne doświadczenia i doznania, świetnie czuje w utworach  o motywach fatalistycznych i katastroficznych, jak w wierszach miłosnych i erotycznych.
Zbiorek Kazimierza Wysockiego to mikroskopijna dawka jego skrywanego dotąd talentu poetyckiego, który – dobrze się stało – ujrzał światło dzienne. „Prawda musi być naga”, a „prawdziwa cnota krytyk się nie boi” – jak mówi prastare polskie porzekadło. I tej dewizy słusznie trzyma się autor, który jak każdy wytrawny artysta nie boi się obnażyć i stanąć vis a vis choćby najbardziej gorzkiej prawdy. To właśnie świadczy o dojrzałości  i dużej odwadze autora.
I choć liryki Wysockiego są bardzo subtelne, nader osobiste, wewnętrzne i indywidualne, poruszają się wokół celowo obranej osi tematycznej, którą stanowi przede wszystkim uczucie miłości, odsłaniają i uświadamiają nam tę właśnie najważniejszą prawdę, tę najistotniejszą wartość ludzkiego życia, jaką jest miłość ze wszelkimi jej odmianami i przejawami. Bowiem – jak dowodzi Wysocki – tylko dla niej naprawdę jest warto rodzić się, żyć, cierpieć i tworzyć, a bez niej wszystko inne blednie, staje się nieważne, traci swój sens     i zamiera.