KRZYSZTOF SWEREDA - Głos milczenia

 

I stało się! – możnaby rzec – bowiem w przypadku Krzysztofa Sweredy wyrokowanie o jego dalszych losach artystycznych potwierdziło się w postaci wydania drugiego tomiku poetyckiego. Każdy debiut zobowiązuje, zwłaszcza do jeszcze cięższej pracy twórczej i osiągania kolejnych sukcesów. Oczywiście, aby nastąpił debiut, potrzebny jest do tego mecent, instytucja literacka, wydawnicza, sponsorzy, pozytywne recenzje krytycznoliterackie etc. Zabieganie o ich przychylność i hojność to nie lada sztuka, zwłaszcza w dzisiejszych, trudnych czasach dla kultury wysokiej, ambitnej, nieprofesjonalnej. Dlatego jak trudną drogę ma do przebycia poeta aby wydać drugi, trzeci czy kolejny swój zbiór wierszy, niech świadczy fakt, że tylko nieliczni podejmują się tak żmudnej inicjatywy, a przede wszystkim najwytrwalsi docierają w jej realizacji do upragnionego finału.
Instytucja literacka bądź wydawnicza podejmująca ryzyko wydania debiutanckiego tomiku poezji, ofiarowuje twórcę pewnego rodzaju kredytem zaufania, swoistą carte blanche, umożliwiając w ten sposób wybicie się młodego artysty. Ale jednocześnie nie może ona stanowić w jego dalszej drodze artystycznej parasola ochronnego. Poeta po debiucie książkowym musi już samodzielnie podjąć niełatwe wyzwanie i kontynuację rozpoczętej kariery. Niestety, często bywa tak, że debiutancki tomik okazuje się być zarazem ostatnim. Nie każdy z młodych, zdolnych piszących potrafi być uparty i konsekwentny w dążeniu do celu, a zwłaszcza sprostać artystycznym zamierzeniom. Debiuty młodych okazują się być zatem efemerydami, jednorazowymi wypadkami, supernową, która zabłysła i nagle zgasła na firmamencie sztuki. Tak działo się na Ziemi Lubuskiej w latach 80-tych i 90-tych w przypadku wielu młodych twórców skupionych wokół instytucji literackich wydających serie debiutanckich arkuszy np. zielonogórska oficyna AND, gorzowski Wojewódzki Ośrodek Metodyczny, Gorzowskie Towarzystwo Kultury, zielonogórskie Koło Młodych Twórców, ośrodki KKMP, Klub Literacki Lubuskiego Towarzystwa Kultury, czy też bardzo młodych twórców skupionych wokół osoby ks. Jerzego Hajdugi w Drezdenku, którzy przygodę literacką rozpoczynali w wielu szkoły podstawowej, lecz dziś słuch po nich zaginął.
Na szczęście – w przypadku K. Sweredy – stało się inaczej, jak już wspomniałem na wstępie. Rzadko zdarza się spotkać siedemnastolatka mającego w dorobku aż dwa tomiki poetyckie. Mamy bowiem oto drugi zbiorek jego wierszy zatytułowany „Głos milczenia”,     na który złożyły się 33 utwory, przede wszystkim bardzo osobiste i liryczne. Krzysztof Swereda – jak to widać w jego poezji – jest człowiekiem nadwrażliwym, introwertycznym,  a przy tym doskonałym obserwatorem rzeczywistości i własnego ego, dszczerym ich komentatorem. Zwłaszcza rozbrajająca szczerość wypowiedzi lirycznej może porażać odbiorcę, a niekiedy nawet bulwersować. Kożuchowski poeta potrafi być do bólu otwarty  i jednocześnie odważny, świadomie prowokuje i wywołuje kontrowersje. W wierszu „Ktoś ty???” przypominającym w tonacji utwory Bursy czy Wojaczka, autor zbliża się do wielkich polskich poetów przeklętych, wywołując emocje i epatując wyzwiskami oraz opisami brutalnej rzeczywistości. Jest jeszcze kilka innych utworów gorzkich, zajadłych, oszczerczych i smutnych w swej wymowie, choć utrzymanych w łagodniejszym klimacie np. „Ostry dyżur”, „Unicestwiony”, „Bezradność siebie”, „Życie do potęgi drugiej”, „Nie jestem tym”, „Zakaz Pana Incognito” czy „Incydent”, w którym podmiot wyznaje:
Oto jestem
Zatrzymany incydentem bezsilności
Moje pokolenie zamiera
Wyemigrowało już
Od migających świateł
Oto byłem
Zatrzymany incydentem bezsilności
 
Swereda stawia szereg pytań, niełatwych, ontologicznych pytań o przyszłość, sens życia, celowość istnienia, a czasem prostych i naiwnych, ironizuje w ten sposób, misternie snując znakami zapytań sieć pułapek, w które wtrąca czytelnika, ukazując absurd ludzkiej egzystencji. Ale poeta nie tylko zadaje pytania odbiorcom, sobie, własnej podświadomości, często stara się na nie odpowiadać, niekiedy w bardzo przekorny sposób. W utworze „Myśli własne” podmiot szuka odpowiedzi na pytanie „kim jestem” i ironicznie odpowiada:
Wędrujący po bezdrożach pustelnik i samotnik (…)
Kim?
Może nikłą częścią świata
Nikłą częścią siebie bez
 
Identyczny wątek tematyczny poszukiwania sensu człowieczego bytowania zawierają wiersze „Czekanie”, „Wzrok?!” i „Szarzyzna istnienia”. W tym zapędzie poznawania świata, poecie zdarza się również uciec w filozofowanie i konstatacje. Powstają wówczas krótkie wiersze w formie „złotych myśli”, wydumanych perełek, przypominających wymową aforyzmy, maksymy czy sentencje, jak w przypadku miniatur lirycznych „Bezsens” lub innych, pozbawionych tytułów:
Miłość bywa często jak
Nieodpowiednie lekarstwo
Bardziej pogrąża niż leczy
                                                       (x x x)
 
(…) im więcej satysfakcji dostarczają słowa
Tym mniej nadziei okazuje życie
                                                           („Bezsens”)
 
Nieszczęśliwa miłość nie jest porażką
Jej brak –
To dopiero powód do zmartwień
                                                              (x x x)
 
Autor traktuje poezję jako pewnego rodzaju autoterapię, ucieczkę przed agresywnością i brutalnością świata, obronę przed złem i niezrozumieniem, tarczę przed smutkiem i nieodwzajemnioną miłością; jest ona dla niego swoistym „katharsis”, przynoszącą zbawienną moc oczyszczenia i ukojenia wewnętrznego bólu. Traktują o tym wiersze „Klatka”, „Syzyfowa praca”, „Ocalałem”, „Na początek”, „Dziecko”, „Wielka pustka”, mające charakter autotematyczny. Ich motywem przewodnim jest własna poezja, która „ocala”, pozwala „przetrwać”, przynosi „nadzieję”, a słowo staje się „narzędziem”, „wyrocznią”, „kluczem do zwycięstwa” i „powstania czegoś nowego”. W wierszu „Klatka” podmiot zauważa, iż „od poezji nie da się uciec”, a w utworze „Ocalałem” bez żenady wyznaje:
Ocalałem – skazany za słowa
Nigdy nie zabiją moich myśli
 
Natomiast w liryku „Syzyfowa praca” porte-parole autora o trudzie swojej pracy twórczej odważnie stwierdza:
To jak syzyfowa praca
Bo gdy przestaję wieczorem
Rano zaczynam na nowo
Aby nigdy nie stracić nadziei
 
W zbiorku „Głos milczenia” odnajdujemy też wiele liryków bardzo intymnych, których głównym tematem jest nieudany związek uczuciowy i nieszczęśliwa miłość. Tak dzieje się w przypadku utworów pod znamiennymi tytułami: „Wybory do parlamentu sercowego”, „Kodeks ruchu drogowego”, „Niedokonany początek dokonywania”, „Oddział kardiologii miłosnej”, „Emigracja”, „Nasz ląd”, „Nic”, czy „Chwila ciszy”.
Swereda jawi się zatem jako wytrawny obserwator życia, przemian własnego wnętrza, bezceremonialnie prześwietla własne myśli, dokonuje wiwisekcji przeżyć, dogłębnie otwiera własną świadomość, a czyni to w sposób niezwykle uczciwy, niezafałszowany, prosty, pozbawiony tajemnic i obojętności, dzięki czemu jego poezjowanie staje się autentyczne i wiarygodne. Przy tym świetnie operuje skalą natężenia uczuć i emocji, celnie puentuje, niekiedy dość zjadliwie i szyderczo. Myślę, że Krzysztof Swereda swoim drugim tomem wierszy potwierdził tkwiące w nim aspiracje artystyczne i udowodnił, że traktuje poezję poważnie, a jego kontakt ze sztuką słowa pisanego nie był okazjonalny i jednorazowy. Czas zatem potwierdzić swoje zdolności i dokonania artystyczne, i wypłynąć na tak zwane „szersze wody”, gdzie będzie okazja do skonfrontowania wartości swojej poezji z twórczością rówieśników z innych ośrodków miejskich województwa lubuskiego czy regionów kraju. Z pewnością na ich tle Krzysztof Swereda powinien być już dziś szybko i wyraźnie zauważalny.