OSTATECZNY UPADEK BUNGA

 

Pamięci Stanisława I. Witkiewicza
 
 
 
Godzina 4. 55 rano. Telefonogram Korpusu Ochrony Pogranicza w Kołomyi do Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych RP: O godzinie 4.20 w rejonie Podwołczysk rozpoznano oddziały bolszewickie. Za nimi słychać szum motorów. W rejonie Toczysk i Siekierzyniec oddziały KOP wycofują się.
Godzina 6. 30: Husiatyń zajęty przez radziecki baon piechoty z artylerią i czołgami na kierunku Skała – Borszczów.
Godzina 8. 30: Skała zajęta. W Podwołczyskach walka o koszary. Most na Zbruczu wysadzono.
Godzina 11. 25: Natychmiastowy odwrót wojsk polskich w kierunku Czortków, Uścieczko, Horodenka... Oddziały sowieckie wchodzą na teren Polski i posuwają się w głąb jej terytorium...
 
 
 
popatrz jak kwitną dalie chryzantemy i astry
to nadchodzi jesień –
nie czas na przebudzenie nie czas na miłość
za późno na otrzeźwienie
za późno na rozgrzebywanie wspomnień
to czas histerii i otępienia czas dekadencji –
na wschód ciągną furmanki i powozy
pośród tumultu nawoływań krzyków i wrzawy
 
 
gdzieś w oddali gra patefon
prostytutka pluje do rynsztoku
kaleki żebrak zdycha pod kościołem
gdzieś w oddali gra patefon:
 
 
choćbyś ją przeklął w rozpaczy, że jest okrutna i zła
miłość ci wszystko wybaczy, bo miłość mój miły to ja...
 
 
czy to koniec cywilizacji?
czy to upadek ostateczny?
materia jak szkło rozbite na części
niczym zatarty mechanizm duszy i ciała
co w czas wieczny rozpada się w proch i pył
 
 
już za późno aby stały się wielkie rzeczy
za późno aby stworzyć siebie
w odwiecznej walce z samym sobą
z przestrzenią kosmosu –
teatralną egzystencją i niebytem
 
 
gdzie zawsze klęskę ponosi człowiek
który wybrał los szaleństwa i obłędu
 
 
W dniu 18. 09. 1939 r. rzymski dziennik „Osservatore Romano” donosi: W tym cudownym roku 1939, o świcie w niedzielę 17 września, armia rosyjska przekroczyła na całej długości nie tylko granicę innego państwa. Przekroczyła również barierę, która dzieliła dotychczas dwie cywilizacje, dwa odrębne światy. Armia rosyjska rozpoczęła więc swój marsz ku zachodowi, nie spotykając żadnego oporu. W roku 1920 ta sama armia rosyjska odrzucona została poza ową barierę przez osamotnioną Polskę...
 
 
 
popatrz jak kwitnie wrzos jak spadają liście
to nadchodzi spóźniona jesień –
nie czas na zapomnienie nie czas na rozpacz
za późno na nawrócenie
na rozpamiętywanie snów
to czas szaleństwa i pożegnań czas deformacji –
ciągną powozy i furmanki na zachód
ludzie dźwigają tobołki i walizy
pośród dymów kurzu pogorzelisk i ognia
 
 
gdzieś w oddali gra patefon
pijak wiesza się na strychu
pies wyje do księżyca
gdzieś w oddali gra patefon:
 
 
chryzantemy złociste w kryształowym wazonie
stoją na fortepianie koją smutek i żal...
 
 
i jak srebrna gwiazda jak cierń jak piołun
boleśnie wchodzi we mnie tępy nóż ostatniej nocy
na tym dworcu z którego odjechali w nieznane
pragmatyści Mister Price Sajetan Tempe i księżna Zbereźnicka
dokąd odjechali przegrani bohaterowie epoki:
Bung Kapen Bazakbal Tumor Mózgowicz Wścieklica
i wszyscy święci hiperrobociarz wariat gangster zakonnica
jak na szalonej lokomotywie odjechali do piekła do nieba
do czyśćca – jeszcze o tym nie wiedzą –
na żadnej stacji nie spotkają przeznaczenia losu ani Boga
 
 
i jak przydrożny Chrystus pozostałem na bocznicy
pustkowiu ukrzyżowanych dróg wiodących donikąd
w labiryncie lamentu i przekleństw
modlitw jęków i płaczu spustoszenia i pożogi
 
 
pozostałem z nienasyceniem czystych form
niezgłębionej przestrzeni i czasu
 
 
Z księgi „Objawienia św. Jana”: I ujrzałem, gdy otworzył pieczęć szóstą, stało się wielkie trzęsienie ziemi i słońce stało się czarne jak włosienny wór, a cały księżyc stał się jak krew. I gwiazdy spadały z nieba na ziemię (...) Niebo zostało usunięte jak księga, która się zwija, a każda góra i wyspa z miejsc swych poruszone (...) I ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego i który zawołał donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzać szkodę ziemi i morzu. I wzniósł się dym kadzideł, jako modlitwy świętych, z ręki anioła przed Bogiem. Anioł zaś wziął naczynie na żar, napełnił je ogniem z ołtarza i zrzucił na ziemię, a nastąpiły gromy, głosy, błyskawice, trzęsienie ziemi (...) I pierwszy anioł zatrąbił. A powstały grad i ogień – pomieszane z krwią, i spadły na ziemię (...) I ujrzałem gwiazdę, która z nieba spadła i dano jej klucz od studni otchłani. I otworzyła studnię Czeluści, a dym się uniósł ze studni jak dym z wielkiego pieca, i od dymu studni zaćmiło się słońce i powietrze. I z dymu wyszła szarańcza na ziemię (...) I usłyszałem jednego orła lecącego przez środek nieba, mówiącego donośnym głosem: Biada, biada, biada mieszkańcom ziemi... I w owe dni ludzie poczną szukać śmierci...
 
 
 
popatrz to odchodzi lato niczym muzyka niczym taniec i śpiew –
to nadciąga spóźniona jesień
koszmarna jak sen
jak cień obojętna pusta i zimna –
spójrz – nie ma już furmanek i powozów
nie ma nikogo nikt nie zaczeka
jest tylko cisza głucha śmiertelna cisza wokoło
 
 
gdzieś w oddali gra patefon
wariatka tańczy na balkonie
z okna rzuca się szaleniec
gdzieś w oddali gra patefon:
 
 
to ostatnia niedziela dzisiaj się rozstaniemy
dzisiaj się rozejdziemy na wieczny czas...
 
 
czy to koniec cywilizacji?
czy to upadek ostateczny?
tak to koniec
 
 
za późno aby dokonać wielkich rzeczy
za późno aby cofnąć zegary zatrzymać noc
za późno już za późno na cokolwiek
 
 
musi być to co zapisane jest w gwiazdach
co w karty przeznaczenia wygrał los obłędu
 
 
otwieram żyły jak bramę ciała
niech krew odpływa jak dusza
wypuszczona na wolność do rzeki zapomnienia
co oddana będzie na pastwę martwej ziemi
 
 
otwieram żyły jak bramę serca
niech krew ulatuje wraz z życiem
puszczonym na wiatr przeznaczenia
co wydane będzie na ofiarę umarłego świata
 
 
może jeszcze zdąży opowiedzieć o tym
czego nie zdążył zatrzeć okrutny czas
 
(1994)