PAN GODOT

 

Pamięci Samuela Becketta
 
 
 
 
 
nie pójdę dalej
tu i tam tylko cisza i czeluść
nie słychać nikogo ani tu ani tam
nie pójdę dalej
odpocznę na przydrożnym kamieniu
jak homo sapiens oczekując
głosu z wysokości
Estragon i Pozzo patrzą w niebo
czekają złudnej chwili
momentu natchnienia prawdą
Estragon i Pozzo spoglądają za siebie
w ironiczny ruch zegara
w kłamliwy uśmiech czasu
czekają
lecz nikt znikąd nie krzyknie
ani z wyżyn ani z równin ani z dolin
lecz nikt znikąd nie zawoła
ani z ziemi ani z morza ani z nieba
  
 
 
nie pójdę dalej
tu i tam tylko pustka i ciemność
nie ma nikogo ani tu ani tam
nie pójdę dalej
odpocznę pod przydrożnym drzewem
jak homo viator oczekując
słowa z niebios
Estragon i Pozzo patrzą w dal
czekają na fałszywy zenit słońca
zatruty oddech wiatru poznania
Estragon i Pozzo spoglądają przed siebie
w pusty bezmiar godzin
w bezlitosne oczy nieba
czekają
lecz nikt znikąd nie nadejdzie
ani z wyżyn ani z równin ani z dolin
lecz nikt znikąd nie przybędzie
ani z ziemi ani z morza ani z nieba
 
 
 
dwaj głupcy jak prorocy nieustannie
wyczekują przyjścia tego który nigdy
nadejść nie mógł i nie może
którego nie ma i nie będzie
który nigdy nie istniał pozostając
ukryty w martwych ciemnościach
w zmowie ciszy w cieniu nieobecnych
Estragon przeklnie świat i ludzi
Pozzo kobiety rodzące okrakiem na grobach
mężczyzn wydających nasienie na śmierć
i pozostaną tylko nieme usta niebios
ślepe oczy wszechświata puste słowa
które nigdy nie stały się ciałem
lecz bełkotliwym szeptem prawieczności
a słońce dzikie nieprzejednane słońce
świecić będzie tylko chwilę
a potem nastanie noc znów noc
długa niekończąca się ciemność
i wszystko pozostanie tylko embrionem
zrodzonym z przypadku niczym zgasła gwiazda
odwiecznie spadającym w zimne objęcia galaktyk
w ciemną gardziel kosmosu
w otwarte jak grób łono Ziemi