LISTY DO GRETY. Kraków 1914

 

Pamięci Georga Trakla
 
 
 
tu w Krakowie jest już jesień Greto
marzenia beznamiętnie opadają jak liście
a nadzieja odlatuje w nieznane niczym wiatr niczym dym niczym mgła
tu w Krakowie jest już jesień –
mój czas nocnego wołania
wypowiadania twojego imienia przez sen
przez mokry gorzki sen
 
wojna Greto to początek końca
apokalipsa bielejących kości i serc przebitych bagnetem –
kiedy chowam się w okopie jak w otwartym łonie matki
czuję zapach prochu którym wszystko staje się na powrót
nawet chmury i drzewa
i wszystko ma posmak smoły i rdzy
cisza krzyk strach
nawet śmierć ta naiwna bezimienna śmierć
 
potem widzę niekończące się korytarze
nieme ściany szpitalnych sal
i siostry zakonne co namaszczają moje ciało
zdjęte niczym z krzyża winowajcy
i słyszę głosy potworne głosy pękające w mojej czaszce
rozpaczliwe jęki wołania i płacz
rannych chłopców których śmierć całuje na dobranoc
 
teraz wiem Greto że życie jest gorsze od śmierci
to choroba straszliwa choroba i ból nieuśmierzony ból
na który od dzieciństwa jesteśmy skazani
bowiem życie okrutniejsze jest od wojny
to narkotyk który wchłania wciąga pożera
i z każdą godziną żąda coraz więcej ofiar
 
teraz wiem: można zabić człowieka można go zranić
poniżyć odebrać dumę i honor
ale nie można unicestwić w nim uczuć
żadną kulą nie można rozstrzelać duszy
bowiem miłość tylko ocala
jest wieczna niczym bezmiar kosmosu
jest ostateczna jak krzyk spadających w otchłań gwiazd
 
tu w Krakowie jest już jesień
pora zwiędłych róż pora wichrów i ciemności –
kiedy patrzę przez okno widzę nietoperze
na tle ponurego nieba które wzywa dusze zmarłych
i aby zasnąć naprawdę zasnąć muszę przywołać ciebie
obraz ukochanej nimfy mniszki pokutnicy
wizerunek niewinnego małego demona –
to są moje godziny szalonego zachwytu
jedyne chwile łudzącego szczęścia
 
a kiedy już przyjdziesz Greto
wtedy mogę spać spokojnie spać
by nareszcie odpłynąć na złotym pegazie
w cichą czarną noc...
w słodki biały sen...