LISTY DO GRETY. Salzburg 1908

 

Pamięci Georga Trakla
 
 
 
Greta spójrz – to ostatnie nasze lato
słońce pali zimne niebo
a obojętną ziemię ma za nic
Greta! Greta! kiedy wymawiam twoje imię
to jak echo przestworzach
życie nabiera sensu
choćby tylko na maleńką chwilę urwanych sylab
nie opiszę ci moich snów
gdyż tylko ty jesteś moim snem prawdziwym
a reszta to koszmar niekończący się koszmar
 
nie potrafią mnie zrozumieć bogowie
ani eros psyche ani tym bardziej thanatos
cóż zaiste oni wiedzą o życiu
dla nich miłość nie istnieje a śmierć im obojętną
ale dla mnie to jest najważniejsze
co początkiem jest i końcem wszystkiego
zrozum Greta! Miłość zaprawdę powiadam ci miłość
to iskra która potrafi rozpalić słońce
to szept przywołujący gwiazdy
i błysk fantastyczny błysk w zapadłej ciemności wszechświata
spójrz –
można spalić ogrody książki posągi bożków
ale nic nie zdoła wypalić miłości
gdyż ona jedna jest ogniem nieśmiertelnym
 
 
i cóż z tego że ludzie nas wyklną
będą obracać się na ulicy pluć wytykać palcami
cóż nieszczęśni głupcy wiedzą o miłości
cóż wiedzą o tym co silniejsze jest od woli człowieka
dlaczego namiętność pożądanie i grzech
są bardziej śmiertelne niż śmierć
dlaczego zdrada okrutniejsza jest od zgonu
a rozstanie ma oddech agonii
dlaczego pożegnania i wspomnienia są wieczne
i nigdy nie umiera pamięć cierpienie ani ból
lecz powraca wszystko zwielokrotnione
zazdrość i rozpacz niemoc i gniew
 
zobacz Greta – to ostatnie nasze lato
słońce zagląda do oczu a niebo dotyka twarze
zanim katedra pogrąży nas w cień ostateczny
jeszcze wiatr nieopatrznie zaplata nam włosy
zanim zegary i dzwony wybiją porę rozstania
i to jest śmierć najprawdziwsza śmierć
która jak ptak nocy rozkłada skrzydła
i frunie szeroko między pałacami Neubau i Mirabell
a potem unosi porywa rozdziera wszystko nad głowami
kochanków drze na strzępy ich spojrzenia łzy pocałunki
niczym święte wiersze nocne wyznania głuche modlitwy –
i to jest śmierć najprawdziwsza śmierć
która puste niebo w deszcz nieustanny przemienia
a czas ociemniały czas przeobraża w requiem Mozarta