ARIA LISTOPADOWA

 

jak królowa na tronie wszechświata
zasiadałaś na barowym stołku dworcowego bufetu
rozwijając nić poplątanych marzeń
podróżni z twarzami skasowanymi przez czas
gnali znikąd-donikąd
z bagażami zgubionego przeznaczenia
a ja w tumulcie i wrzawie
jakby to był koniec świata
szukałem niecierpliwie twoich ust
 
wiedziałem że tylko ty tak pięknie potrafisz
zamienić wieczór w poranek wyczarować wiosnę
uśmiechem powstrzymać obrót skołowanej ziemi
a potem pośród zamieci i kurzu biegliśmy
na ostatni pociąg załapani za ręce
aby nie minąć się z przestrzenią i czasem
jak opary miłości łowiliśmy oddechy
smakując powietrze odkrytych świeżo
wysp szczęśliwych
 
w kasztanowych włosach odnajdywałem
kryształowo-śnieżne źdźbła prawdy
które jak splecione cienie topniały
w zmroku w deszczu w dłoni
w drzewach w liściach w kałuży
pociąg niczym zegar stukotem kół odmierzał puls
świat po kryjomu przebiegłą za szybą
goniąc po polach dym i wiatr jesienny
ulotny jak uśmiech i pamięć
jak dobra wróżba na dzień co nigdy nie nastał
paliłem w milczeniu papierosa
a ty nuciłaś „voyage voygae”
brzmiące jak kamuflaż jak słodkie kłamstewka
którymi do syta zajadaliśmy się każdego dnia
bez ustanku bez wytchnienia bez opamiętania
 
 
 
(1994)