EPITAFIUM JESIENI

 

Jesień krąży na tobą
jak ptak
otwiera ciebie niczym
zakurzone okiennice
i mrucząc
miękko tuli cię we śnie
aby zbudzić nagle przerażeniem
porannego brzasku.
Kiedy odchodzisz
w pamięci pozostają twoje oczy
w szarudze dnia jesiennego
wyrastają za tobą zmęczone pejzaże
na głucho z zatrzaśniętymi
   w tle drzwiami.
      Gdzieś w oddali
         unosi się pieśń Solvejgi.
            Spójrz, to stare łóżko
               zardzewiałe od wspomnień
                  ktoś wyrzucił na pożarcie czasu.
                     Dziś przygrywa na nim wiatr…
                        Tak tu cicho o zmroku
                           ostatni ludzie rozproszyli się
                              gdzieś za horyzontem ulic.
                                 A deszcz miarowo opada na szyby
                                    w smutnym krajobrazie
                                       spływając jak łzy zamienione
                                          w kolczyki które świecą niczym
talizman tchnący goryczą rozstania.
Po podwórzu wiatr
przemieniony w ciszę
uparcie goni liście
przystając na krótką chwilę
wśród nagich drzew
z dziwacznym uśmiechem nadziei.
Spójrz, cały drżąc skowycze
i stuka natrętnie do okien
prosząc by go wpuścić…
Chce przywołać pamięć
lecz po nas tylko cisza
 
 
 
(1992)