TANIEC Z RAKIEM MÓZGU

 

I
mówiła że świat ją przytłacza
 choć tak cudnie odbijał się w jej oczach –
    chciała uciec stąd jak najdalej
      schować się gdzieś daleko w ciszy
        by nikt już więcej jej nie odnalazł –
          często opowiadała mi o tym miejscu
i niezwykłej podróży do jego wnętrza
snuła nieraz plany że może uciekniemy razem...
 
II
psychiatra dawno spisał ją na straty
 powiadał że to beznadziejny przypadek
    a kiedy chciałem ją ratować milczał
      bądź stukając palcem w czoło
        życzył powodzenia
 
          czekałem na nią zawsze na przystanku przed szpitalem
        skąd wychodziła prawie biegnąc i klnąc że to głupcy
      i nikt jej nie rozumie –
    potem zrezygnowana siadała przy mnie
 zanosząc się od płaczu
chowała twarz w dłoniach...
 
III
tego dnia nie przyszła
 a ktoś wspomniał tylko że już odjechała
     i uprzedziła los
 
stałem bezradny patrząc na mijające autobusy
 pełne grzeszników
    lecz tam jej nie było
      nie mogło być –
        pijany karzeł potykając się bredził
          tylko wciąż o jakimś balu
i że ona już tam jest że tańczy wciąż tańczy
a czas w jej oczach się zatrzymał